Debata o podatku katastralnym powraca w Polsce co kilka lat, ale tym razem ma wyjątkowo gorący charakter. Do dyskusji powróciły międzynarodowe organizacje jak OECD i MFW, rekomendujące jego wprowadzenie, a temat zagościł też w kampanii prezydenckiej. Co ciekawe – większość ekonomistów popiera ten pomysł, ale argumenty przeciwników są równie konkretne. Oto jak rozkładają się stanowiska – na podstawie dyskusji w ramach #RingEkonomiczny money.pl.
Podatek katastralny to forma opodatkowania nieruchomości, w której wysokość daniny zależy od wartości rynkowej posiadanej nieruchomości, a nie – jak obecnie w Polsce – od jej powierzchni. Taki system funkcjonuje w wielu krajach i jest uznawany za bardziej sprawiedliwy, ponieważ uwzględnia realną wartość majątku, a nie tylko jego metraż.
Zwolennicy: większe wpływy, niższe ceny, mniej spekulacji
Zwolennicy podatku katastralnego widzą w nim sposób na ograniczenie spekulacji mieszkaniowej, pobudzenie rynku najmu i zwiększenie wpływów do budżetu. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej przez money.pl, aż 61 proc. ekonomistów opowiada się za jego wprowadzeniem – najlepiej w wersji progresywnej, np. od trzeciego lub czwartego mieszkania danego właściciela.
Zdaniem ekspertów, taki podatek mógłby „zachęcić” posiadaczy pustych lub rzadko używanych lokali do ich wynajmu lub sprzedaży, a tym samym poprawić dostępność mieszkań. Wyższy, coroczny koszt utrzymania nieruchomości byłby uwzględniony w ich cenach – tzw. kapitalizacja podatku – co mogłoby obniżyć kwotę zakupu i ułatwić wejście na rynek młodym ludziom.
Kolejnym argumentem jest poprawa samodzielności finansowej samorządów – podatki od nieruchomości to jedno z najstabilniejszych źródeł lokalnych dochodów, a jednocześnie takie, które można stosunkowo łatwo przypisać do konkretnej lokalizacji.
Przeciwnicy: mniej mieszkań, droższy najem, wysoki koszt systemu
Sceptycy z kolei obawiają się, że podatek katastralny przyniósłby więcej szkody niż pożytku. Ich zdaniem utrudniłby rozwój rynku najmu, ponieważ część inwestorów wycofałaby się z zakupów mieszkań na wynajem, a koszty podatku mogłyby zostać przerzucone na najemców w postaci wyższych czynszów.
Jednocześnie wskazują, że taki podatek obciążałby również osoby formalnie niezamożne, ale posiadające wartościowe nieruchomości – np. seniorów mieszkających w dużych miastach. Choć rozwiązaniem mogłyby być zwolnienia z podatku dla pierwszego mieszkania, ich projektowanie budzi wątpliwości co do skuteczności i sprawiedliwości systemu.
Pojawiają się też zarzuty czysto techniczne: koszt wdrożenia podatku katastralnego mógłby przewyższyć korzyści. Wymagałby on regularnej, masowej wyceny nieruchomości i stworzenia sprawnego systemu kontroli, który (zdaniem przeciwników) w polskich warunkach mógłby wywołać falę sporów i paraliż sądów.
Diabeł tkwi w szczegółach
Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zgadzają się w jednym: skutki podatku katastralnego będą zależały od jego konstrukcji. Wersja obejmująca tylko nadmiarowe mieszkania i dająca czas na dostosowanie mogłaby zyskać większe poparcie społeczne. Wątpliwości budzi jednak to, czy rzeczywiście uda się go zaprojektować tak, by był sprawiedliwy, skuteczny i nie zaburzał rynku.
Dlatego choć podatek katastralny wciąż nie wszedł do fazy legislacyjnej, warto uważnie śledzić tę dyskusję. Niezależnie od poglądów politycznych, to właśnie kształt systemu podatkowego zadecyduje o przyszłości rynku mieszkaniowego w Polsce.